piątek, 17 sierpnia 2012

 Kilka minut przed pierwszą, a ja nie mogę zasnąć. Bezsenność. Nie pomaga nawet świadomość, że przed siódmą mam pobudkę. Szybka kąpiel, poranna kawa w biegu i wyjście do pracy. A potem dwanaście godzin na wysokich obrotach.

Prezent od D. siedzi wystraszony w klatce. Mały, czarny i nieufny. Gdy tak patrzę na niego, wydaje się być bardzo podobny do mnie kiedyś. Skazany na pożarcie przez dwumetrowego węża, ocalony przez przypadek, który być może nie był zwykłym przypadkiem, a życiowym przeznaczeniem.
Tak jak on, odnajduję się powoli w swojej klatce.
Zaczynam powoli odnajdywać się w swojej "klatce", urządzając ją po swojemu. Uczę się na nowo, jak odczuwać dotyk, pocałunek, delikatne muskanie po policzku. Uczę się obejmować go mocno, gdy pędzimy jego Hondą CBF po autostradzie, przecinając powietrze z prędkością 180 km/h. Bez uczucia skrępowania. Uczę się przyjmować jego pocałunki i odpowiadać tym samym. Czuję się tak samo jak ten dziki szczur - oswajana od podstaw..


Kolejny w moim życiu M. okazuje się być kimś innym, niż myślałam. Nie, nie rozczarowałam się, bo nie liczyłam na cokolwiek z jego strony. To, że pisze, że mu zależy i tęskni, nie oznacza, że tak jest. Zbyt dobrze o tym wiem, dlatego nie daję się nabrać. On milczy, a ja przemykam obok myślami. Smutnie obojętna...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz