poniedziałek, 13 sierpnia 2012

summertime sadness

Sierpień. Miesiąc, który w poprzednim moim życiu miał wielkie znaczenie. Pełen rocznic i innych świąt, tych małych i większych, które obecnie nie mają w moim życiu żadnego znaczenia. Pierwsze nasze spotkanie na weselu i jego ciemne oczy, trzy lata bycia razem i nasz ślub…
Patrząc w tył, na to, co było, nie żałuję niczego. Taki scenariusz napisało mi życie. Najwyraźniej tak musiało być. Szybka droga w dół, pełna zakrętów, dziur i kłód rzucanych pod nogi nie zabiła mnie. Co cię nie zabije, to cię wzmocni. Zdanie, które powtarzam sobie jak mantrę. Zdanie, w które wierzę jak w modlitwę. Zdanie, w które wiara sprawiła, że wyszłam z tego wszystkiego silniejsza, z tarczą, a nie na tarczy. Wygrałam wolność, poczucie własnej wartości i niezależność…


Niedawno ktoś pytał mnie, dlaczego tyle czasu jestem sama. To już pół roku. A minęło tak szybko, jakby to było kilka dni. Pamiętam jeszcze jego dotyk na mojej skórze, jego zapach, miękkość jego bluzy noszonej na nagie ciało. Czasami płaczę. Tęsknię za tym wszystkim co było, choć wiem, że stało się tak, jak powinno się stać. Innej drogi nie ma. Przynajmniej dla mnie.
Maciej, nie wracaj już nigdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz